brody
Użytkownik
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 11:12, 17 Mar 2008 Temat postu: Dyskryminacja |
|
|
Mężczyźni mają gorzej
Tomasz Żuradzki 2008-03-14,
Współcześni mężczyźni dokonują faustowskiej transakcji: oddają kilka lat życia w zamian za iluzję władzy
Zacznijmy od tego co oczywiste - mężczyźni żyją krócej. Dawne koleżanki z klasy przeżyją mnie nie o rok czy dwa, ale średnio o osiem lat. Mężczyźni umierają znacznie wcześniej nie dlatego, że tak ukształtowały ich ślepe siły ewolucji, albo dlatego, że Bóg chce mieć ich szybciej przy sobie. Mężczyźni żyją krócej, bo w naszej ponoć patriarchalnej kulturze Zachodu ich życie jest mniej cenione niż życie kobiet.
Feministki mają rację, głosząc, że należy się rozprawić z resztkami owej "patriarchalnej" kultury Zachodu. Ale należy się z nimi rozprawić nie tylko dlatego, że czasami upośledzają kobiety, lecz głównie dlatego, że dyskryminują mężczyzn. Krótsze życie mężczyzn to jedynie końcowy rezultat całego systemu upośledzających mężczyzn zachowań i norm społecznych.
Ile jest warte życie mężczyzny
Porównajmy dwie sytuacje - w pierwszej kobieta uderza mężczyznę, w drugiej mężczyzna uderza kobietę. To drugie wywołuje zdecydowanie większe oburzenie. Zróżnicowanie dopuszczalności przemocy ze względu na płeć widać też w statystykach dotyczących przemocy względem dzieci - zarówno ojcowie, jak i matki bardziej skłonni są uderzyć syna niż córkę.
To niezauważalne na pierwszy rzut oka zróżnicowanie wrażliwości miewa czasami straszliwe konsekwencje. Do powszechnej świadomości dotarła tragedia 20 tys. bośniackich kobiet zgwałconych podczas wojny w Bośni. Ale czy mamy świadomość, że spośród ok. 100 tys. zabitych w tej wojnie 90 tys. to mężczyźni? Podobnie było w czasie konfliktu w Kosowie w latach 1998-99 - tam też 90 proc. z 12 tys. albańskich ofiar to mężczyźni. Nie da się tego skwitować formułką, że to oni walczą: mężczyźni stanowili 75 proc. spośród 40 tys. cywilnych ofiar wojny w Bośni.
Specjalnie cytuję statystyki współczesnych konfliktów, w których wśród ofiar jest relatywnie dużo cywili, w tym kobiet. Gdy przyjrzymy się dawniejszym wojnom, zyskamy bardziej wstrząsający obraz: wśród 8,5 mln ofiar I wojny światowej kobiety stanowiły nieliczne wyjątki. Dawne wojny to holocaust mężczyzn.
Czy wojna to naprawdę "męska sprawa"? Odpowiedź, że mężczyźni są "z natury" bardziej agresywni, nie załatwia sprawy - zdecydowana większość zdrowych na umyśle mężczyzn nigdy nie chciała służyć w wojsku. Tymczasem nawet współcześnie pokutuje przekonanie, że życie kobiet jest bardziej święte. Choć stanowią one ok. 11 proc. personelu amerykańskich sił zbrojnych wysłanych do Iraku, to spośród prawie 4 tys. zabitych tam dotąd amerykańskich żołnierzy tylko 95 to kobiety (2,4 proc.).
Ta pogarda wobec męskiego życia przenika do kultury masowej. Jak wyliczył Warren Farrell w wydanej w tym roku przez Oxford University Press książce "Does Feminism Discriminate Against Men?" ["Czy feminizm dyskryminuje mężczyzn?"], przeciętne amerykańskie dziecko do 18. roku życia ogląda na ekranach telewizorów i kin 40 tys. zabójstw. 97 proc. ofiar tej jatki to mężczyźni.
Mężczyźni są zabijani, bo tak się przyjęło w naszej "patriarchalnej" kulturze. Trudno zaprzeczyć, że jest coś niepokojącego w zróżnicowaniu wrażliwości w zależności od płci ofiary.
Kobiety przodem
To zróżnicowanie odbija się w systemie sprawiedliwości. Amerykańskie statystyki pokazują, że kobiety popełniają niemal tyle samo zabójstw w małżeństwie (41 proc.), ile mężczyźni. Ale już średni wyrok za takie zabójstwo w USA różni się znacząco: 17,5 roku więzienia dla mężczyzny i 6,2 dla kobiety. Jeśli mężczyzna zabija kobietę, to jest zwyrodnialcem, dla którego nie ma usprawiedliwienia. Jeśli jest odwrotnie, to kobieta miała pewnie jakiś powód, a ofierze i tak się należało.
Łatwość, z jaką podchodzimy do przemocy wobec mężczyzn, odzwierciedla się w codziennej obojętności względem życia zdrowia mężczyzny. Polscy mężczyźni ponad trzy razy częściej niż kobiety umierają na skutek nieszczęśliwych wypadków, stanowią też ponad 90 proc. zmarłych w wypadkach przy pracy. Mężczyźni stają się ofiarami utrwalonej w "patriarchalnej" kulturze Zachodu zasady "kobiety przodem". Jej symbolicznym przykładem jest znacznie większa liczba kobiet, która przeżyła katastrofę "Titanica". Nie łudźmy się, że był to odległy w czasie wyjątek. Jak zauważył David Benatar w artykule "The Second Sexism" ["Drugi seksizm"] opublikowanym w 2003 r. w piśmie "Social Theory and Practice", nawet rutynowa informacja w telewizyjnych wiadomościach o wojnie czy katastrofie zawsze zawiera informację o tym, ile zginęło "kobiet i dzieci". Mężczyznom zostaje kategoria: "inni".
Obojętność dla zdrowia mężczyzn doskonale widać na przykładzie służby zdrowia. Mimo skandalicznej różnicy w średniej długości życia na niekorzyść mężczyzn opieka zdrowotna w krajach Zachodu nastawiona jest na leczenie kobiet. 85 proc. wydatków National Institutes of Health - amerykańskiej instytucji zajmującej się badaniami medycznymi - to wydatki na choroby niezwiązane z płcią. Jednak aż 10 proc. wydatków dotyczy chorób typowo kobiecych, a tylko 5 proc. - typowo męskich, choć w USA mężczyzna przeciętnie żyje o pięć lat krócej niż kobieta. Przykładowo, na badania nad rakiem piersi przeznacza się w USA 600 proc. tego, co na badania nad rakiem prostaty, choć mężczyzna ma niemal takie same szanse umrzeć na raka prostaty jak kobieta na raka piersi.
Mężczyźni żyją, by pracować
Brak szacunku dla życia i zdrowia mężczyzn to niejedyna forma dyskryminacji. "Paternalistyczny" system określający relacje w rodzinie czy stosunek do pracy zawodowej jest - wbrew temu, co twierdzą feministki - przekleństwem facetów. To od nich wymaga się, by byli stanowczy, silni, agresywni (oczywiście wyłącznie względem siebie), nastawieni na sukces i pieniądze. To mężczyznom zakazuje się płaczu, a słabość czy podatność na zranienie traktowane są jako niemęskie.
Praktyczne skutki tego zróżnicowania są oczywiste. Weźmy utratę pracy. Dla mężczyzn bezrobocie przekłada się na gorsze perspektywy na znalezienia partnerki, załamanie nerwowe, podatność na choroby, a wreszcie skrócenie długości życia. Jak pisał cytowany już Warren Farrell, ukształtowane w naszej kulturze wzorce "męskości" i "kobiecości" sprawiają, że "bezrobocie jest dla mężczyzny tym, czym gwałt jest dla kobiety".
Z kolei za status społeczny kobiety odpowiada głównie "jej mężczyzna". Ten scenariusz utrwalają wzorce kultury masowej, w której biedna, ale inteligentna/pracowita/ładna dziewczyna łatwo znajduje partnera z wyższej warstwy. Dla mężczyzny taki skok w górę jest w naszej kulturze znacznie trudniejszy. To tłumaczy, dlaczego mężczyźni są bardziej skłonni do ryzyka. I dlaczego większość z nich spędza życie na nudnej i wyjaławiającej pracy.
Łatwo zobaczyć, co się dzieje, kiedy mężczyzna próbuje wyjść z kulturowo określonej roli, jak niebezpieczna jest dla niego jakakolwiek porażka czy słabość. Amerykańskie dane pokazują, że małżeństwa, w których mężczyzna zarabia mniej od kobiety, częściej się rozpadają. Rośnie też - i to gwałtownie - ryzyko niewierności kobiet. Helen Cronin, zajmująca się społecznymi konsekwencjami ewolucji, biolożka z London School of Economics, podaje, że wśród rodzin z amerykańskich klas wyższych szansa, że mężczyzna nie jest faktycznym ojcem, jest mniejsza niż 1 proc. Wśród mieszkańców slumsów, w których mężczyzna przez długi czas pozostaje bez pracy, ten odsetek wzrasta do 30.
Inny przykład wychodzenia z kulturowo przypisanej roli to sfera domu i dzieci. Przed mężczyznami, którzy chcą wychowywać dzieci, stoi w mur zbudowany z prawnych barier i społecznej anatemy. Wystarczy przywołać procesy rozwodowe, gdzie mężczyźni podlegają systematycznej dyskryminacji: 97 proc. dzieci po rozwodzie rodziców trafia w Polsce do matek.
Wpajanie społecznych ról zaczyna się w dzieciństwie. Dziewczęta zazwyczaj lepiej się uczą, np. polskie maturzystki w 2007 r. dostały średnio 3 pkt więcej od swych kolegów. Podobnie jest niemal we wszystkich wysoko rozwiniętych krajach: chłopcy gorzej się uczą, częściej są wyrzucani ze szkoły i rzadziej idą na studia (w Polsce 56 proc. studiujących to kobiety). Czy chłopcy są z natury głupsi? Ten, kto by tak twierdził, stawiałby się w roli XIX-wiecznego przeciwnika dopuszczenia kobiet na uniwersytety powołującego się na ich "naturalną niezdolność do nauki".
Ankiety przeprowadzane na amerykańskich uniwersytetach pokazują, że kobiety chętniej wybierają te zawody, które dają większą satysfakcję, są bezpieczniejsze i mniej uciążliwie; mężczyźni - te, które dają więcej pieniędzy. Skąd więc powszechne oburzenie na to, że mężczyźni zarabiają nieznacznie więcej od kobiet? Mężczyźni muszą pracować ciężej i dłużej, dlatego że zmusza ich do tego dominujący w naszej kulturze podział ról. Kobiety zarabiają mniej nie dlatego, że są dyskryminowane, tylko dlatego, że słusznie uważają, iż są na świecie ciekawsze rzeczy niż spędzanie 12 godzin dziennie w pracy. Innymi słowy, kobiety wybierają lepsze i dłuższe życie. Mężczyźni takiego wyboru nie mają.
Patrząc na wciąż dominujący podział ról społecznych, można zrozumieć statystyki dotyczące samobójstw - polscy mężczyźni popełniają je ponad sześć razy częściej niż kobiety. Jeśli przyjrzymy się temu, kiedy mężczyźni je popełniają, zorientujemy się, że jest to skorelowane z wchodzeniem w męskie role społeczne. Amerykańskie dane pokazują, że pomiędzy dziewiątym a 14. rokiem życia chłopcy popełniają samobójstwa trzy razy częściej niż dziewczynki, pomiędzy 15. a 19 - cztery, a pomiędzy 20. a 24. - już sześć razy częściej. Zaś odsetek samobójstw po 85. roku życia jest u mężczyzn 13 razy wyższy niż u kobiet. Ten ostatni wskaźnik dobrze obrazuje dominującą w naszej kulturze zasadę: mężczyzna słaby to mężczyzna zbędny.
Co robić?
Dyskryminacja mężczyzn jest wyjątkowo perfidna, bo w powszechnym mniemaniu to my - faceci - mamy lepiej. Skąd ta ślepota? Bo nikomu nie jest na rękę dostrzeżenie tego zjawiska. Przeróżni jaskiniowi konserwatyści, których nie brak szczególnie w Polsce, podkreślają naturalne różnice pomiędzy płciami. W sukurs idzie im zbanalizowana wersja teorii ewolucji. Wszyscy znamy bajkę o mężczyznach idących na polowanie i kobietach zostających z dziećmi. Nawet jeśli w tej opowieści tkwi ziarno prawdy, a oparte na płci różnice w rolach społecznych mają jakieś ewolucyjnie ukształtowane podstawy, to jeszcze nieto powód, by przez wzgląd na sprawiedliwość nie próbować niwelować tego zróżnicowania.
Zaślepieni "obrońcy tradycyjnych wartości" nie zauważają zresztą, że to, co pozostało dziś z "patriarchalnej" kultury, jest przekleństwem mężczyzn, którzy dokonują faustowskiej transakcji: oddają kilka lat życia w zamian za iluzję władzy. Jest to iluzja, bo w wyzwolonych - w dużym stopniu - z materialnych potrzeb społeczeństwach prawdziwa władza należy nie do tych, którzy kontrolują zasoby materialne, lecz do tych, którzy kontrolują swoje życie. A z tego punktu widzenia kobiety urządziły się znacznie lepiej. We wszelkich najważniejszych kategoriach dotyczących jakości i długości życia są przed mężczyznami: żyją o całe lata dłużej, są zdrowsze i lepiej wykształcone. A przede wszystkim częściej mogą kształtować swoje życie tak, jak naprawdę chcą, gdy tymczasem mężczyźni zabijają się w pogoni za iluzjami władzy, prestiżu i pieniędzy.
Oczywiście trudno zaprzeczyć, że wciąż istnieją miejsca na Ziemi, w których to kobiety mają gorzej, i to znacznie gorzej. Co więcej, w niektórych aspektach (np. przemoc domowa czy molestowanie w pracy) dotyczy to także krajów wysoko rozwiniętych. Ale w naszej kulturze, ogólnie rzecz biorąc, to mężczyźni mają gorzej.
W kwestii emancypacji społeczeństwa Zachodu utknęły w pół drogi: zwalczono większość tego, co upośledzało kobiety, ale wszystko to, co dotyczyło mężczyzn, pozostało nietknięte. W rezultacie, o ile kobiety w krajach Zachodu już dawno wyzwoliły się z okowów "patriarchalnej" kultury, o tyle mężczyźni wciąż w nich tkwią.
Spora w tym rola feministek, które - niczym górnicy walczący o prawo do wcześniejszej emerytury za pomocą łomów na ulicach Warszawy - podnoszą rwetes, ilekroć poczują, że interes ich grupy jest zagrożony. To one utrwalają w społecznej świadomości mit, że mężczyźni są ciemiężcami, zwyrodnialcami, szowinistami, seksistami i gwałcicielami czerpiącymi korzyści z rzekomej niedoli bezbronnej płci pięknej. Jednocześnie milczą wobec współcześnie najbardziej okrutnych form dyskryminacji ze względu na płeć - tych, które dotykają mężczyzn.
Jak przeciwdziałać dyskryminacji mężczyzn? Stworzenie specjalnego funduszu na leczenie i zapobieganie przedwczesnej śmiertelności mężczyzn, zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, promowanie urlopów wychowawczych mężczyzn, próba wpływu na kulturę masową często pokazującą mężczyzn jako nieokrzesanych idiotów, których jedyną rozrywką jest przemoc - oto kilka pierwszych z brzegu praktycznych rozwiązań. Ale systematyczną dyskryminację mężczyzn - przeoczony przez wszystkich skandal - uda się zwalczyć wyłącznie wtedy, gdy zwalczymy resztki dominującej w naszych głowach kultury "patriarchalnej" - tego przekleństwa mężczyzn.
Ramka
Przeciętna długość życia w Polsce:
- mężczyźni: 70,9 lat
- kobiety: 79,6 lat
dane GUS z 2006 r.
Samobójstwa w Polsce
- mężczyźni: 28 na 100 tys.
- kobiety: 4,6 na 100 tys.
dane GUS z 2005 r.
Śmiertelne ofiary wojny w Bośni w latach 1991-95
- mężczyźni: 87 451
- kobiety: 9 756
Raport "Istraživaeko Dokumentacioni Centar" w Sarajewie
Źródło: Gazeta Wyborcza
Post został pochwalony 0 razy
|
|